poniedziałek, 5 października 2015

Pamiętam cię - Yrsa Sigurdardottir

źródło obrazka: KLIK

Dzisiaj chciałabym

opowiedzieć Wam o książce przez którą słyszę słyszę

skrzypienie podłogi, chociaż w pokojach są kafelki i zupełnie

nowe deski. Nie mogę wejść spokojnie do toalety, sama nie wiedząc

czemu i na każdym kroku boję się zobaczyć dziecko. Może nigdy

nie należałam do osób bojaźliwych, ale jednocześnie również

nie do odważnych, w każdym razie w taki stan wprowadziła mnie Yrsa

Sigurdardottir, okrzyknięta mistrzynią skandynawskiego kryminału.

Najwidoczniej taka już jest moda na skandynawskie, mocne książki,

bo w księgarniach jest w czym przebierać, ale coraz trudniej wybrać

właściwie. Zaufałam licznym fanom pisarki i zachęcona opisem,

który kojarzył mi się z dobrym horrorem. Dla mnie do teraz

„Pamiętam cię" to fascynująca książka dla osób o

niekoniecznie zimnej krwi, ale na pewno nie z dużą dozą wyobraźni.

Magiczna Islandia,

o której wiele nie mogę się wypowiedzieć. To właśnie w tym

egzotycznym miejscu prowadzona jest akcja z dwóch zupełnie innych

częściach wyspy, o zupełnie innych bohaterach. Najpierw przejdę

do wątku, który w łatwy sposób kwalifikuje się do gatunku grozy.

Trójka przyjaciół: Katrin, Gardar oraz Lif przybywają na północ

Islandii, która w zimniejsze dni jest zupełnie opuszczona. Co

planują bohaterzy? Postanawiają remontować opuszczony, stary dom.

Nikt nie wie co się stało z poprzednim właścicielem. Jest tu

ciemno, zimno i nie ma tutaj kontaktu ze światem. Na domiar złego

trójka postaci zauważa, że ktoś kręci się w obrębie ich

posiadłości...

W tym samym czasie

psychiatra Freyra stara się dowiedzieć kto zniszczył pobliskie

przedszkole i napisał na ścianach różne pojedyncze słowa, jednak

najbardziej rzucające się z nich wszystkich w oczy jest

„nieczysty". Okazuję się, że wiele lat wcześniej podobny akt

wandalizmu miał miejsce w szkole podstawowej.

Dwie sprawy, które

właściwie nie mają żadnego wspólnego punktu zaczepienia łączą

się w najbardziej zaskakującym momencie. A to właśnie w

pisarstwie Yrsy Sigurdardottir lubię najbardziej. Niespodzianki i

zaskoczenia, których jest pełno. O autorce słyszałam już wiele

dobrego, jednak nie zachęcało mnie to, iż piszę ona kryminały.

Nie powiem, iż Christie poczytać sobie nie lubię, aczkolwiek do

innych pisarzy bazujących na tym gatunku podchodzę niezwykle

ostrożnie oraz sceptycznie. „Pamiętam cię" miało jednak

przyklejone etykietkę horroru, które dzięki Stephenowi Kingowi

wielbię pod niebiosa, dlatego powiedziałam sobie „Dlaczego nie?"

i spróbowałam. To pierwsze spotkanie wyszło na dobre, ponieważ do

prozaiczki mam teraz jak najbardziej pozytywne podejście, ale nie

jestem tak zachwycona, jak myślałam, że będę. Po pierwsze na

początku zupełnie nie mogłam „wczuć się" w styl tej pani i

szło mi niezwykle opornie, z biegiem stron wciągnęłam się jednak

i doceniłam jej pisarski kunszt. Na pewno jest on dobry, ale nie

wychodzący ponad normę. Początkowo bardzo podobała mi się fabuła

i sposób napisania właściwie dwóch oddzielnych historii, które w

finale łączą się jak bliźnięta syjamskie.

Był strach, były

niespodzianki, a na końcu pozostaje uczucie, że takie coś już

było. Przy końcowych kartkach czułam się jakbym miała deja vu, a

ostatni rozdział nie straszy już zupełnie i nie pozostawia po

sobie dreszczyku niepokoju. Fani Yrsy Sigurdardottir, a właściwie

jej twórczości z zakresu kryminału nie byli przesadnie zachwyceni,

chociażby tak jak podczas czytania poprzednich dzieł. Możliwe, że

jej kryminały wypadają w lepszym świetle, bo tutaj można

zauważyć, iż autorka jakby miała problemy z rozpoczęciem i

zawiązaniem akcji. Prawdziwą literacką ucztą są środkowe

rozdziały, wciągające i straszne, a wspomniane wcześniej błędy

niszczą pozytywne wrażenie.

Yrsa

Sigurdardottir to na pewno autorka, która zasługuję na uwagę i tą

uwagę ode mnie otrzymała i otrzyma. Nie można jednak nastawiać

się na bardzo dobry horror z niezwykłym pomysłem, bo fani tego

gatunku mogą czuć się trochę rozczarowani końcem. Mimo wszystko

polecam dla samego poczucia klimatu Islandii. Tej groźnej Islandii.

Za książkę dziękuję wydawnictwu: 

 

numer recenzji: 26, tytuł oryginału:  Ég man þig, wydawnictwo: Muza SA, moja ocena: 6/10

Dzisiaj może jeszcze pojawi się stosik. :)

1 komentarz: